W niebie?
Nie była w niebie chociaż w jej sytuacji wydawałoby się być najlepszym wyjściem z tego położenia. Zamknąć oczy i być w gronie aniołów nie myśleć o problemach dnia doczesnego to byłaby ulga. Po prostu zasnąć i się nie obudzić. Ben złapał dziewczynę z przodu za głowę, Johnny tymczasem za kostki dość olewająco wrzucono ją do bordowej Hondy. Obaj wsiedli na przody samochodu, Ben za kierownicą.
- Johnny to prawda, że ta laska zabrała cały majątek Ericowi ? - zapytał powątpięwającym głosem. Wydawało mu się trochę dziwne, że szefunio kazał załatwić jego młodą macochę.
- Jasne, że tak – odpowiedział z całkowitą pewnością. - Szkoda takiej ładnej laski mógł ją sobie zatrzymać. Byłoby z co z nią robić – powiedział nieco rozmarzonym głosem.
„Takiej panienki na jedną noc te ze świecą szukać”- myślał beztrosko Ben.
- Też nie rozumiem szefa, ale jak kazał załatwić. To trzeba załatwić, jak się wkurzy to lepiej nie mieć z nim doczynienia – odparł przezornie.
Wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami mając szczerą nadzieję, że zaraz nie wyskoczy zza siedzenia chcąć im urżnąć głowę za pogaduszki. Ten typ tak ma.
- Tu się zatrzymaj - stwierdził Johnny.
Dojechali do Bringedeport. Roztaczała się przed nimi cała panorama wieżowców i klubów. Życie o późnej porze dopiero się zaczynało. Słychać było głośną muzykę z klubów, od czasu do czasu można było zobaczyć na ciemnej ulicy istotę o szarej skórze. Tak zwane wampiry obaj jakoś nie mieli ochoty się z nimi spotkać. Przejechali przez centrum miasta gdzie tłum młodych, pijanych ludzi bawił się o tej porze beztrosko. Kierowali się do baru „Głęboki tłuszcz” w której o tej porze kręciło się stosowanie mało ludzi. Stanęli za budynkiem Hondą i wyszli z samochodu. Po cichu wyciągneli nieprzytomną dziewczynę z wodu i rzucili ją na ziemię. Zrobili to na tyle sprawnie aby nikt ich nie zobaczył. Wsiadli prędko do samochodu i odjechali z piskiem opon. Nie chcieli aby ktokolwiek ich zauważył, wiadomo jak się trafi przezorniak to może nawet policję wezwać.
- Robota zrobiona – odpowiedział zadowolony Ben.
- Nareszcie ! Głodny jestem i spać mi się chce mam dość - wypaplał zmęczony Johnny.
Kiedy dojechali na miejsce, zadowoleni udali się do domu. Szefowi zameldują rano.
CDN
Nie była w niebie chociaż w jej sytuacji wydawałoby się być najlepszym wyjściem z tego położenia. Zamknąć oczy i być w gronie aniołów nie myśleć o problemach dnia doczesnego to byłaby ulga. Po prostu zasnąć i się nie obudzić. Ben złapał dziewczynę z przodu za głowę, Johnny tymczasem za kostki dość olewająco wrzucono ją do bordowej Hondy. Obaj wsiedli na przody samochodu, Ben za kierownicą.
- Johnny to prawda, że ta laska zabrała cały majątek Ericowi ? - zapytał powątpięwającym głosem. Wydawało mu się trochę dziwne, że szefunio kazał załatwić jego młodą macochę.
- Jasne, że tak – odpowiedział z całkowitą pewnością. - Szkoda takiej ładnej laski mógł ją sobie zatrzymać. Byłoby z co z nią robić – powiedział nieco rozmarzonym głosem.
„Takiej panienki na jedną noc te ze świecą szukać”- myślał beztrosko Ben.
- Też nie rozumiem szefa, ale jak kazał załatwić. To trzeba załatwić, jak się wkurzy to lepiej nie mieć z nim doczynienia – odparł przezornie.
Wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami mając szczerą nadzieję, że zaraz nie wyskoczy zza siedzenia chcąć im urżnąć głowę za pogaduszki. Ten typ tak ma.
- Tu się zatrzymaj - stwierdził Johnny.
Dojechali do Bringedeport. Roztaczała się przed nimi cała panorama wieżowców i klubów. Życie o późnej porze dopiero się zaczynało. Słychać było głośną muzykę z klubów, od czasu do czasu można było zobaczyć na ciemnej ulicy istotę o szarej skórze. Tak zwane wampiry obaj jakoś nie mieli ochoty się z nimi spotkać. Przejechali przez centrum miasta gdzie tłum młodych, pijanych ludzi bawił się o tej porze beztrosko. Kierowali się do baru „Głęboki tłuszcz” w której o tej porze kręciło się stosowanie mało ludzi. Stanęli za budynkiem Hondą i wyszli z samochodu. Po cichu wyciągneli nieprzytomną dziewczynę z wodu i rzucili ją na ziemię. Zrobili to na tyle sprawnie aby nikt ich nie zobaczył. Wsiadli prędko do samochodu i odjechali z piskiem opon. Nie chcieli aby ktokolwiek ich zauważył, wiadomo jak się trafi przezorniak to może nawet policję wezwać.
- Robota zrobiona – odpowiedział zadowolony Ben.
- Nareszcie ! Głodny jestem i spać mi się chce mam dość - wypaplał zmęczony Johnny.
Kiedy dojechali na miejsce, zadowoleni udali się do domu. Szefowi zameldują rano.
CDN